Ostatnie kosmosy

Roślina kosmos na tle nocnego nieba

Samotność

Kosmiczna warta. Stała na straży niegościnnej krainy, zanim ostatecznie zmógł ją mróz. Każdy jej członek do ostatniej chwili stawiał opór pogarszającym się warunkom, nie skarżąc się ani na zimno ani na wichry. A te ścięły już niejednego śmiałka.

Żaden ze strażników nie miał postury osiłka, ale ich wysmukłe, strzeliste sylwetki i bijąca z nich obojętność wobec wszelkich praw wzbudzały powszechny podziw. Nie sposób nie zauważyć, nie sposób pokiwać nie głową z uznaniem. Były symbolem nieustępliwości.
To jedyne istoty, które przetrwały w niezmienionym stanie aż do teraz. Choć może nie do końca niezmienionym. Intensywne rumieńce z lepszych czasów zachowali nieliczni. Teraz, nieco przygasłe, zmieniły się z lilowych w lekko różane, jakby muśnięte pierwszą łuną świtu. Nadal jednak zachwycające. Zupełnie jak blade lica pozostałych, kiedyś gładkie niczym jedwab, dzisiaj zaś niemal przezroczyste, niemal ażurowe. Papierowe.

Przeznaczenie

Ostatniego dnia ktoś zrobił im zdjęcie. Zupełnie, jakby przewidział, że zbliża się nieuchronne. Ostateczny, ostry świst chłodu. Dawałoby się niezniszczalne, nieugięte i harde, a jednak musiały mu ulec. Takie było ich przeznaczenie. Mimo że niejeden młodzik jeszcze czekał na swoją kolej. Bezwzględność nadeszła jak walec, niszczący sprawiedliwie wszystko na swojej drodze

Opustoszałe rubieże, jałowe wyniosłości i zagłębienia, połacie skostniałej z zimna ziemi utraciły swoją ostatnią, dumę i ozdobę. Została już tylko szarość i mgła. Jedyną pociechą był ten nieśmiały promyk, który co rano dawał nadzieję na lepsze jutro.
Wiedzieliśmy, że zwycięży i że któregoś dnia strażnicy powrócą. I wiatr o nich wiedział, i zeszklone zimnem wody i skamieniała ziemia. Ci bowiem, których zmroził los zdążyli wydać potomstwo. I ktoś o nie zadbał.

Kosmosy forever

A dokładnie, nim przymrozek (całe -4°C) zamienił wysokie na dwa metry onętki, zwane też kosmosami, w, jakże żałosne w swej marności ogigle o pokroju zwiędłego kopru, inny, tym razem ludzki strażnik przydomowego bajzlu zdążył zebrać nasiona.

Będzie zatem ciąg dalszy 🙂

Całkiem poważnie mówiąc, kosmosy wyrosły nam naprawdę imponujące. Nie spodziewaliśmy się aż takich olbrzymów, tymczasem najwyższe sięgały 2.5 metra. Nasiona zostały rozsypane dopiero w czerwcu, roślinki miały stanowić konkurencję dla chwastów na pustawej rabacie z boku ogrodu. Większość swego kosmicznego życia trwały w wersji wyłącznie zielonej. Pierwsze, pojedyncze pąki zaczęły się pojawiać dopiero jesienią. I kwitły obficie, głównie na różowo, ale i na biało, stając się niespodziewaną, gigantyczną wyspą na tle płotu. Niestety zostały posiane bez pomyślunku (tak, przeze mnie) i rosły kępami, przeszkadzając sobie nawzajem. Obiecuję poprawę za rok 🙂
Jesienne kwiaty cieszyły oczy dokładnie do 22 listopada, kiedy to odbyła się ostatnia kosmiczna sesja. Kwiaty w tych ostatnich chłodnych dniach sprawiały wrażenie przezroczystych albo wykonanych z cienkiego szkła, stąd pomysł na kosmiczną sesję.
Kolejną nocą pojawił się, niewielki, ale jednak, konkretny przymrozek, który sprawił, że następnego dnia kosmosy nadawały się już niestety tylko do wyrwania…
________________________
Obrazek wyróżniający zmodyfikowano używając grafiki StockSnap z witryny pixabay,com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *