Niwa-dō (庭道), czyli droga ogrodu

Angielski?
Naturalny?
Japoński?
Nowoczesny?
Jak będzie mój ogród?
Jak go zaprojektować, ile to będzie kosztowało i ile to potrwa?
Ze stuprocentową pewnością mogę odpowiedzieć tylko na ostatnie pytanie.
A więc…
…nie zamierzam zakończyć kształtowania mojego ogrodu nigdy. Z mojego punktu widzenia zajmie mi to wieczność! I bardzo mnie to cieszy.
Nazywam tę twórczość “drogą ogrodu” (にわどう, niwadō). Jest to nawiązanie do japońskiej pracy nad rozwojem w danej dyscyplinie. Np. praktykowanie sztuki walki aikidō to droga do zrównoważenia swojej energii, a doskonalenie się w kaligrafii – shodō – to droga pisma.
Z uwagi na mój ugruntowany przechył w stronę Japonii nie mogło być inaczej. Droga oznacza dla mnie ciągłą uważność na rozmaite detale – kamienie, plamki słoneczne, chwasty i owady. Oznacza także zakręty, cofanki, ślepe zaułki, potknięcia i ciągły ruch, podążanie – raz beztrosko wzdłuż drogowskazów, a innym razem na wyczucie, we mgle. Oraz zmiany, te dokonane przeze mnie i przez siły wyższe.
Otwartość i swobodę.
I cierpliwość.
I satysfakcję.
I czas 🙂

Myślę, więc że “droga ogrodu” to dobra nazwa na, i te zamierzone i te losowe, procesy zachodzące na moim kawałku gleby. Nie jest to niestety wielki kawałek. Właściwie jest to zaledwie skrawek, a dokładnie rogal, bo kształt mojego ogródka to popularna w nowym budownictwie litera “C”, okalająca z trzech stron połówkę bliźniaka.
Szukając lokalizacji pod miejsce do życia zakładaliśmy wprawdzie, że działka powinna być rozsądnych rozmiarów, niestety było to jedno z kryteriów, które, chcąc nie chcąc, musieliśmy skreślić z naszej check-listy. Za to mamy pod nosem las i ta okoliczność osłodziła nikczemną powierzchnię naszego ogródka.

Trzyczęściowa połać ziemi jest wdzięcznym obiektem do zagospodarowywania. Mam więc do dyspozycji “przód“, “bok” oraz “tył”, a także, co jest wyjątkowo inspirujące, pokaźnych rozmiarów stromą skarpę, jest więc potencjał na imponujący skalniak…
Każda część działki hołduje zasadzie slow life, z wolna przekształcając się w inny botaniczny świat. Życie weryfikuje założenia, ale mam czas – drogą ogrodu podążam leniwie, raz z konewką, raz z aparatem, raz z psem – ale zawsze ze skanerem w zielonych – pewnie od chlorofilu 😉 oczach 💚

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *