Według jakich kryteriów zagospodarować ogród? Rozpatrujemy m.in. kształt działki, przyszłą funkcjonalność, nasłonecznienie, położenie względem domu czy sąsiadów, rodzaj gleby, ukształtowanie terenu, potrzeby mieszkańców (np. obecność dzieci czy psa) i wreszcie gusta i upodobania. Mój ogród okala połówkę bliźniaka, stąd ma kształt litery C, dzieląc się na: front, bok, tył i skarpę. itd. Na ten moment zamysł jest taki, że trzy z nich obsadzane są roślinami kwitnącymi w konkretnych kolorach – np. w żółtym.
Skąd ten pomysł? Otóż jestem dość kiepskim grafikiem, architektem i projektantem, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że, mając do dyspozycji całą paletę barw, umaję moje grządki zupełnie losową pstrokacizną. To zaś sprawi, że trafią one do annałów jako ilustracja ogrodniczego bezguścia i plastycznej ignorancji.
Zanim przejdę do tytułowej żółtej rabaty i jej mieszkańców, słowo wyjaśnienia, dlaczego stawiam akurat na ten kolor w moim ogrodzie.
Dlaczego kolor żółty?
Ilekroć zdarza się, że napotykam kwitnące forsycje, przychodzi mi do głowy złota myśl pt. “Taka żółć może mnie śmiało zalewać”. Aforyzm ten, razem ze stosownym zdjęciem, został nawet wysłany na któryś z moich sociali. “Złoty deszcz”, jak nazywała forsycję moja babcia Krysia, za każdym wiosennym razem tak mnie raduje, że, gdy przyszło do wyboru palety barw na klomb za domem, padło m.in. na odcienie żółci, urozmaicone pomarańczą, brązem i odcieniami pomiędzy. Tak na babciową pamiątkę 🙂
Przy okazji odczarowuję popularne znaczenie żółtych kwiatów, jako symbolu zazdrości czy nieodwzajemnionego uczucia. Swoją drogą żółty ma różne znaczenia w zależności od miejsca na świecie. Jego wymowa zmieniała się też na przestrzeni dziejów, a ciekawostki na ten temat można znaleźć np. tutaj.
Zdaję sobie sprawę, że jednolite umaszczenie rabaty może sprawiać wrażenie rozmytej plamy. Trochę o to mi chodzi. Mam nadzieję tak operować odcieniami, żeby, jako całość. wywoływały łagodną, płynną impresję.
Aby ułatwić nawigację po mojej działce i blogu. na określenie wszystkich żółtych plam z tyłu domu używam nazwy “żółty ogród”.
To co na tej rabacie?
Uściślijmy. Na razie rabata jest jedna, biegnie wzdłuż płotu, wyznaczającego granicę działki z działką sąsiada i kończy się u podnóża skarpy. Nie będzie to jedyne żółte miejsce z tyłu domu. W planach są donice na tarasie, krzew bliżej roku domu oraz nasadzenia pod skarpą, ewentualnie na murku umacniającym. Do tego żółte kwiaty w doniczce na balkonie, widoczne po tej stronie domu. W tym roku były to surfinie, ale zastanawiam się nad drobnymi aksamitkami. Wydają się odporniejsze na przesuszenie (takie mam doświadczenie, z którym pewnie nie każdy się zgodzi). Dodam, że ogród z tyłu domu usytuowany jest po zachodniej stronie, ale już popołudniem dociera do niego mnóstwo słońca.
A więc w pierwszym roku opieki nad rabacie, w “żółtym ogrodzie” zamieszkały:
- aksamitki czyli turki. Uwielbiam je. Są pożytkiem dla zapylaczy, a to, plus ich wola życia, obfitość kwiatów oraz barwy – przeróżne odcienie żółci i pomarańczy, a nawet bordobrązu -działają na mnie jak botaniczny energetyk 🙂 Z korzyścią dla mózgu i serca. Na rabacie znalazły się różne odmiany aksamitek – od zupełnie niskich po wersje 80-centymetrowe, w kilku kolorach, o kwiatach pełnych i kilkupłatkowych. Zostały jednak posadzone zbyt gęsto i zupełnie zdominowały otoczenie. W przyszłym roku wysieję je z większym pomyślunkiem 🙂
PS: turki bywają zwane śmierdziuszkami, ale nie przeszkadza mi ich ziemisty zapach 😉 - dziurawiec Hidcote – niski krzaczek o dość dużych, żółtych kwiatach, którymi obdarowywał mnie przez cały sezon,
- pięciornik Neumanna – niska wersja pięciornika, myślę, że zagości także na skarpie (kwitnie na żółto),
- pięciornik krzewiasty Goldfinger – wersja wyższa, krzaczkowata (kwitnie na żółto),
- zimokwiat wczesny – krzew, który wykazał się wielkim pragnieniem przetrwania, został bowiem inauguracyjnie złamany przez psa drugiego dnia po posadzeniu. Pozostały badylek, podlewany przeze mnie obficie i cierpliwie, pięknie odrósł i mam nadzieję, że na przełomie lutego i marca, zapomniawszy co złe. uśmiechnie się do nas jasnożółtymi kwiatami,
- róże:
- parkowe, odmiana Arabia i Ghlislaine de Feligonde. Pierwsza z nich kwitnie pomarańczowo lub w odcieniach herbaty, kwiaty drugiej – że zacytuję sprzedawcę -“początkowo pomarańczowo-morelowe, przechodzą w odcień żółto-różowy”. I dokładnie tak jest! Różna ta w jednym czasie zachwycała wszystkimi wymienionymi barwami. Przepiękna! Przy okazji polecam – rozeogrodowe.pl 🙂 )
- wielkokwiatowa, kwitnąca na żółto.
Marzenie o różach w ogrodzie towarzyszyło mi od dawna, stąd mam nadzieję, że to nie moje ostatnie słowo w tej dziedzinie!
- hibiskus kwitnący na pomarańczowo,
- humorzaste żółte i pomarańczowe prymulki, sezon przetrwały trzy, raz szaleńczo kwitnąc, to znów niemal zanikając,
- omieg wschodni, kwitnie na żółto, przez cały sezon miał piękne, ciemnozielone liście,
- ozdobne słoneczniki – na pewno zagoszczą w kolejnym sezonie,
- dimorfetki – żółte i pomarańczowe,
- pomarańczowe bratki – mam nadzieję, że zdążyły się rozsiać, zanim zostały usunięte ze względu na marniejącą fizjonomię,
- trawki: przesadzone z frontu karmink ościsty i turzyca the Beatles` – tutaj radzą sobie o wiele lepiej,
- kukurydza – taka zwykła, jadalna, posadzona dla żartu 🙂
- czekam na żółte, pomarańczowe i kremowe tulipany oraz na brązowe irysy holenderskie Lion King.
Żółte plany
Jak wspomniano, graniczna rabata to nie jedyna ostoja żółci z tyłu domu.
Wysokie, krzaczaste turki, które przyćmiły urodę róż i pięciorników, pojawią się na tarasie w donicy (o ile do maja powstanie taras), w to samo miejsce trafi też pojemnik z miniaturową forsycją Pauliną, którą już mam na stanie. Sprawa dalszego uroślinnienia potencjalnego tarasu pozostaje otwarta.
Obok tarasu planuję posadzić krzew złotlin japoński (sadzonka kupiona latem zmarniała, ale wyłącznie przez moje zaniedbanie), w planach są także inne krzewy, zapraszające ptaki, ale to na razie pieśń przyszłości.
A jeśli chcesz poczytać o moich innych botanicznych zamiarach, zerknij na zielony koncert życzeń 🙂
To tyle żółtego ode mnie. Chętnie poczytam o Waszych okazach, ulubieńcach i roślinnych marzeniach, może któreś zaproszę do siebie 🙂 ? Aż przychodzi do głowy -za zespołem Dwa plus Jeden – “Chodź, pomaluj mój świat – na żółto…!”
Dodaj komentarz